Na zaproszenie Towarzystwa Demokratycznego Wschód i Joanny Stanowskiej 17 i 18 września poprowadziłam warsztaty sztuki opowiadania dla seniorów.

W naszej rzeczywistości wiek rzadko kiedy jest zaletą. Nie wiemy czy czasy, w których starość nie była wstydliwym słowem, a podeszły wiek kojarzony był bardziej z autorytetem niż słabością nie są jednym z romantycznych mitów oraz wyidealizowanym obrazem kultury tradycyjnej. Ale wiemy z pewnością to: nie są to nasze czasy.

A jednak warsztat opowiadania z osobami starszymi to nie „uczenie”, ale wywoływanie umiejętności, w którą uczestnicy spotkania są przecież wyposażeni. W myśleniu o takich zajęciach sięgam do naturalnej i oczywistej potrzeby: potrzeby opowiedzenia własnego życia, a przez narrację – czynienie go ważnym i sensownym.

Na spotkanie w Chlewiskach przyjechałam ze swoimi ulubionymi historiami: Szlemielem, Martwcem, Ciotką Razgulajewą, Hodżą Nasreddinem.

Wyjechałam obdarowana wspaniałymi opowieściami: o kapliczce i cudzie, który sprawiła Matka Boska inicjując budowę trasy S8, o podartej sukience i bocianim gnieździe, o odnalezieniu rodzinnej genealogii, o wielu śmierciach i ocaleniach Mariana Zadrożnego, o romansach dziejących się między czeskimi miastami a kopalniami Ukrainy, o genealogiach krawcowych, o babci rwącej się przez ostrzał, by ratować krowę, o tym, jak wołało się przewoźnika promu w Kuligowie, o chłopaku, co pewnej nocy wysypywał na śnieg gdzieś na Pradze garście złota. I wiele innych wątków, opowieści i obrazów tam było. Hojność uczestników niesamowita, świetny, otwarty czas spotkania z żywym słowem.